Alfa Romeo Giulia to najnowsze,
bardzo długo wyczekiwane dziecko włoskiej marki. Wyczekiwane przez wszystkich
fanów, wyglądane przez salony. Do tej pory gama modelowa Alfy była bardzo
uboga- 2 modele, czyli MiTo i Giulietta, kolejny raz poddane liftingowi po
prostu sprzedają się słabo. 4c stanowi ciekawy dodatek do oferty, ale de facto
nie poszerza jej z punktu widzenia przeciętnego klienta. Oprócz 4c, modele Alfy
są przestarzałe technologicznie, a wyrafinowany design w pewnym momencie to za
mało, aby przyciągnąć klienta. Dziś uczestniczyłem w oficjalnej premierze
nowego modelu w jednym z Polskich salonów. Zainteresowanie było spore, bo i
samochód dla wszystkich był zagadką, choć jego zdjęcia krążyły po internecie
już od dawna.
Nowy model- Giulia została zaprezentowana po raz pierwszy podczas ostatnich targów we Frankfurcie. Jej premiera była odkładana kilkukrotnie, toteż spekulacjom nie było końca. Oficjalnie właściwie nie wiadomo dlaczego. Nieoficjalnie, złośliwi zwykli mówić, że nowa Alfa nie dojechała na crash teście do ściany. Cóż, jak było póki co nie wiemy. Wiem za to, że na pewno warto byłoby ją do tej ściany nawet dopchać.
Wizji Giulii było sporo.
Spowodowane to było tym, że firma do samego końca trzymała stylizację auta w
tajemnicy. Oczekiwania były spore, proporcjonalnie do czasu, który przyszło
oczekiwać na ruch ze strony Alfy.
Prezentacja samochodu, a po niej zdjęcia, które obiegły świat wzbudziły mieszane uczucia. To, że samochód jest ładny, mimo, że to rzecz gustu, wydaje się być kwestią oczywistą. Od początku było wiadomo, że marka chce obrać kierunek rozwoju, w stronę segmentu premium, ukierunkowując się na klientów z zachodu. Stąd poczucie słabego dość „zarażenia” samochodu „wirusem Alfa”. Zbyt mało Włocha w Włochu, chciałoby się powiedzieć. Prezentacja na żywo rozwiała wszelkie wątpliwości.
Prezentacja samochodu, a po niej zdjęcia, które obiegły świat wzbudziły mieszane uczucia. To, że samochód jest ładny, mimo, że to rzecz gustu, wydaje się być kwestią oczywistą. Od początku było wiadomo, że marka chce obrać kierunek rozwoju, w stronę segmentu premium, ukierunkowując się na klientów z zachodu. Stąd poczucie słabego dość „zarażenia” samochodu „wirusem Alfa”. Zbyt mało Włocha w Włochu, chciałoby się powiedzieć. Prezentacja na żywo rozwiała wszelkie wątpliwości.

Oceniając Alfę na podstawie
zdjęć, doszukiwałem się w niej BMW serii 5 z przodu, oraz Kii Optimy z tyłu. Dziś
moja opinia się zmieniła. Z przodu- to po prostu Alfa, Alfa Romeo Giulia. Z
tyłu- mówcie, co chcecie, dla mnie to Maserati Grand Turismo. Wygląda pięknie.
Nie jest tak zero-jedynkowa jak Alfa 159, za to ma więcej charakteru niż 156. Stanowi
zdrowy kompromis z nutą włoskiego pomysłu na auto, co powinno się podobać także
Hansowi, który może mieć już dość sytuacji, w której wybiera pomiędzy
oklepanymi autami niemieckich marek.
Zdjęcia kokpitu, które obiegły
świat po premierze, dopełniały obraz Giulii, jako auta, które zawiedzie.
Opinia, która się ukształtowała głosiła, że kokpit to właściwie klon deski BMW
i stanowi odejście od filozofii Alfy. I znowu zaskoczenie- nie jest tak.
Rzeczywiście kokpit wygląda inaczej niż w ostatnich alfach, ale tak naprawdę-
chyba lepiej. Nie jest tak sztywno skrojony jak w BMW, kokpit jest blisko
kierowcy, otula go, choć jego design jest raczej zachowawczy. Materiały, które
zostały użyte do jego produkcji są bardzo dobrej jakości. Przyciski pod palcem
nie ruszają się na boki, nie haczą, sprawiają wrażenie solidnych. Podobnie 3
pokrętła umieszczone pomiędzy podłokietnikiem a drążkiem zmiany biegów, do
obsługi multimediów oraz systemu DNA. To właśnie pokrętło od systemu DNA jako jedyne sprawiało wrażenie „tańszego”.

Nad panelem sterowania klimatyzacją znajduje się duży wyświetlacz do obsługi
multimediów. To co ciekawe, to to, że nie
ma on wyraźnie oznaczonych granic, powierzchnia szkła jest jednolita i
wybiega poza sam wyświetlacz. Gdy zgaśnie wygląda jak duża szklana
powierzchnia. Duże są również zegary. Pomiędzy dwoma, klasycznymi i okrągłymi- prędkościomierzem i obrotomierzem, znajdziemy wyświetlacz z
informacjami bieżącymi. Na zewnątrz od nich znajdują się inne wskaźniki dot.
aktualnych danych auta.
Warty podkreślenia jest typowy
sportowy detal, którym jest przycisk służący do odpalania auta. Wprawdzie nie jest
on czerwony, tak, jak w wersji QV, ale wciąż znajduje się na kierownicy, czym
dodaje nieco pikanterii całości.
Fotele z przodu są wygodne,
siedziska są wystarczająco długie. Nie można tego powiedzieć o siedzisku kanapy,
które jest za krótkie, a oparcie wydaje mi się zbyt pionowe. Nie zmienia to jednak
faktu, że miejsca nad głową i na nogi jest naprawdę dużo, kanapa została
maksymalnie cofnięta. Odczuwa się to podczas wysiadania z tyłu, które nie
należy do najprostszych.
Jeśli chodzi o bagażnik- jest.
Nie wydaje mi się, aby był to kluczowy aspekt przy zakupie tego auta, więc nie
poświęciłem mu zbyt wiele uwagi. Otwór załadunkowy wydał mi się trochę wąski,
ale Pizza na wynos wejdzie spokojnie.
Mogłem pojeździć Giulią w wersji "super",
której cena wyjściowa to ponad 150 tys. złotych, a egzemplarz, z którym miałem
do czynienia był wyceniony na prawie 200 tys. złotych. Za tą cenę otrzymujemy
auto z manualną, 6biegową skrzynią biegów i 180 konnym silnikiem 2.2. diesel,
który moc przenosi na tylne koła. Czy to dużo? Generalnie sporo, ale zawsze
trochę mniej, niż bezpośrednia konkurencja z tym samym wyposażeniem i podobną
mocą.

Samochód prowadzi się całkiem
przyjemnie. Kierownica pomimo wspomagania elektrycznego nie pracuje przesadnie
lekko, co jest niewątpliwie plusem. Napęd na tył wpływa na jakość prowadzenia. Skrętne
reflektory z systemem doświetlania zakrętów znacząco poprawiają bezpieczeństwo.
Pozycja za kierownicą jest prawidłowa, a zakres ustawień fotela i kierownicy
jest wystarczająco obszerny. Drążek zmiany biegów jest krótki, jak i sam skok
lewarka, co jest dobrą informacją. Złą jest fakt, że przy szybkich zmianach
biegów z 2 na 3, czyli po skosie, skrzynia jest niewystarczająco precyzyjna.
Przy kilku szybkich zmianach „szukałem trójki”. Nie powinno tak być, toć to samochód
klasy premium o sportowym charakterze.
Inną kwestią, która obniża nieco
entuzjazm to moc. Brakuje kilku rumaków pod nogą. 180 koni to dużo w
samochodzie kompaktowym. W aucie klasy premium, ważącym ponad 1600 kg to za
mało, szczególnie z pasażerami na pokładzie. Wciśnięcie pedału gazu w podłogę nie
wiąże się z wciskaniem w fotel i przemieszczeniem organów. Oczywiście starczy
do sprawnego przemieszczania się po mieście czy wyprzedzania w trasie. Brakuje
mi czegoś więcej. Czegoś, czego na pewno nie będzie szukał klient, który
przywędruje do salonu Alfy z jakiegoś salonu niemieckiej marki. Będzie szukał
tego Alfista, który w tej marce widzi coś więcej niż tylko samochód. O ile
będzie prowadził ten samochód sam, jest szansa, że to znajdzie.
Giulia to niewątpliwie przełom.
Nowy etap w historii marki, nowa polityka firmy, nowa filozofia tworzenia
samochodów. Jedno co się nie zmieniło, to pasja. Różnica polega na tym, że
teraz koncern chce zacząć zarabiać na samochodach spod marki z Mediolanu. I
dobrze. Tylko wtedy podtrzyma prawdziwie włoską tradycję tworzenia samochodów.
Bardzo kibicuję Giulii i naprawdę chciałbym, aby jej się udało. Wprawdzie
zapowiedziany SUV jest już w fazie testów, a i coraz to głośniej mówi się o
następstwie Alfy 166, to jednak Giulia jest modelem kluczowym, bo wyznacza nowy
trend w historii tej marki. Przedziera szlaki, które do tej pory marce były nieznane. Giulia ma
szansę skraść serca fanów jak i nowych klientów, którzy Alfę do tej pory znają
tylko z żartów o lawetach. Jeśli tylko klienci dokonujący wyboru będą kierować
się już nawet nie tylko sercem, ale również obiektywną analizą, odkładając na
bok stereotypy, samochód ten będzie niewątpliwym sukcesem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz